"Narzeczony mimo woli"
Tytuł oryginału: "The Proposal"
Rok: 2009
Gatunek: Komedia romantyczna
Reżyseria: Anne Fletcher
Scenariusz: Pete Chiarelli
Święta, święta i po świętach. Swoją drogą, jak Wam one minęły? Nie było mnie tu przez jakiś czas, więc dzisiaj wracamy z kolejną już na tym blogu komedią romantyczną.
Nieco o filmie:
Główna bohaterka - Margaret (Sandra Bullock) - prowadzi bardzo sukcesywne wydawnictwo w Nowym Jorku. Jej kariera nabiera coraz to szybszego tempa, ale niestety pojawiają się przeszkody. Jest ona bowiem Kanadyjką, a przez zaniedbanie spraw wizowych grozi jej deportacja. Kobieta za wszelką cenę chce pozostać w USA, więc wymyśla chytry plan i zmusza swojego pracownika - Andrew Paxtona (Ryan Reynolds) - do wzięcia w nim udziału. Co wyniknie z całej tej sytuacji?
Moja opinia:
Zacznijmy od tego, że nie jest to najnowszy film i sama oglądałam go też już dosyć dawno. Ogólnie w moim odczuciu jest to dosyć typowa komedia romantyczna, bardzo podobna do kilkudziesięciu lub nawet kilkuset innych. Sama historia nie jest jakimś wybitnym pomysłem, ale przyjemnie ogląda się całą produkcję i zdecydowanie nie zawiewa w niej nudą. Fabuła jest dość prosta, mamy jeden główny, najbardziej znaczący dla projekcji wątek i tyle. Film jest zarówno zabawny, jak i czasem może wzruszający. Romantyzmu według mnie w nim jednak nieco brakuje, większy nacisk jest stawiany jednak na część komediową. Ekranizacja moim zdaniem należy do tych filmów, do których się co jakiś czas wraca, i które nigdy się tak naprawdę nie nudzą.
Najlepszą postacią w całej projekcji jest dla mnie zdecydowanie babcia Annie (Betty White) i myślę, że Wy również ją polubicie lub zgadzacie się ze mną - jeśli oglądaliście już ten film. Co do samej głównej bohaterki, dla mnie była strasznie irytującą osobą i chyba nie zmieniło się to nawet, gdy produkcja dobiegła już końca. Nie polubiłam jej na samym początku i myślę, że chyba nic nie jest w stanie tego zmienić. Andrew za to jest przeciwieństwem Margaret, więc co za tym idzie - jego postać bardzo mi się podobała i przyjemnie oglądało mi się go na ekranie.
Co do samego filmu to raczej nie mam nic więcej do dodania, więc przejdźmy do soundtracku. Piosenki są wpasowane w sceny, a niektóre z nich są Wam pewnie dobrze znane, jak na przykład utwór U Can't Touch This - MC Hammer. Cała muzyka umila oglądanie ekranizację, a tutaj macie link do pełnego soundtracku → Soundtrack - klik.
Podsumowując, "Narzeczony mimo woli" to dość prosta komedia romantyczna, którą polecam każdemu, może nawet i każdej parze, na nudny wieczór. Zwłaszcza, że przy oglądaniu nie jest specjalnie konieczne wysnuwanie głębszych refleksji. Film jest po prostu zwyczajną rozrywką.
Link do filmu ↠ film online (klik!)
Szczerze mówiąc, mnie czegoś brakowało w tym filmie, może powinien być troszkę dłuższy, aby lepiej pokazać rozwinięcie relacji między głównymi bohaterami. Niektóre sytuacje też mogły być śmieszniejsze, czegoś po prostu zabrakło, takie 6/10 w skali filmwebu. /fest
OdpowiedzUsuńZgadzam się. Tak, jak mówiłam film to typowa komedia z naciskiem na część właśnie komediową, która w dużej mierze zależy przecież od poczucia humoru. Film to tak naprawdę nic szczególnie specjalnego, od taka sobie produkcja i tyle, ale całkiem beznadziejna także nie jest.
Usuń